Partner serwisu
28 grudnia 2022

Branża wod-kan i regulator, czyli krótka historia małżeństwa z rozsądku

Kategoria: Aktualności

Trwa formalno-medialne przeciąganie liny pomiędzy wnioskującymi o nowe taryfy podmiotami a regulatorem, czyli Wodami Polskimi. Zamiast zgodnego „małżeństwa”, mającego wspólne plany i równą troskę tak o społeczeństwo, jak i o publiczne mienie, częściej mamy nieporozumienia, niezrozumienie, a nawet medialne pomówienia

W związku z obowiązującymi regulacjami prawnymi, branża wodociągowo-kanalizacyjna ma kontakt z Wodami Polskimi na kilku płaszczyznach, ponieważ te wykonują prawa właścicielskie w stosunku do wód będących własnością Skarbu Państwa, naliczają i pobierają opłaty za usługi wodne czy wydają decyzje administracyjne. W artykule chciałbym skupić się na innym uprawnieniu Wód Polskich – otóż pełnią one też funkcję organu regulacyjnego. Dyrektorzy regionalnych zarządów gospodarki wodnej zatwierdzają taryfy za zbiorowe zaopatrzenie w wodę oraz zbiorowe odprowadzanie ścieków (stosownie do zapisów art. 27 a. ust. 3 ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków).

***

Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie działa na podstawie przepisów ustawy z dnia 20 lipca 2017 r. – Prawo wodne, a tym samym od 1 stycznia 2018 roku jest głównym podmiotem odpowiedzialnym za krajową gospodarkę wodną. W skład Gospodarstwa wchodzą następujące jednostki organizacyjne: Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej z siedzibą w Warszawie; 11 Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej (RZGW) z siedzibami w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Gliwicach, Krakowie, Lublinie, Poznaniu, Rzeszowie, Szczecinie, Warszawie i Wrocławiu; 50 Zarządów Zlewni oraz 330 Nadzorów Wodnych [1].

***

Kartka z taryfowego kalendarza

Rozporządzenie Ministra Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej w sprawie określania taryf, wzoru wniosku o zatwierdzanie taryf oraz warunków rozliczeń za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i zbiorowe odprowadzanie ścieków weszło w życie w 2018 roku (Dz.U. z 2018 r. poz. 472); do końca 2017 roku to rady gmin i miast decydowały o wysokości cen za wodę i ścieki na swoim terenie. Przypomnijmy, że w skrócie wyglądało to mniej więcej tak: podmiot wodociągowo-kanalizacyjny przedkładał w urzędzie gminy kalkulację cen zakładającą określony wzrost stawek (ze stosownym uzasadnieniem), które przybierały następnie formę uchwały z załączonym cennikiem. Już samo pojawienie się projektu uchwały pobudzało lokalne siły polityczne do aktywności w mediach, wspieranych niekiedy przez dziennikarzy stojących na straży portfeli zwykłych obywateli. Oczywiście ze strony radnych opozycyjnych zazwyczaj dominowały głosy sprzeciwu wobec planowanych podwyżek, przeplatane atakami personalnymi na władze gminy lub jednostki wod-kan. Z kolei strona proprezydencka/burmistrzowska/wójtowska albo nieśmiało próbowała odnosić się do uzasadnienia i tłumaczyć kwestie rachunku ekonomicznego warunkowane inwestycjami i zmianami sytuacji społeczno-gospodarczej, lub całkowicie nabierała, nomen-omen, wody w usta, czekając niecierpliwie na sądny dzień sesji rady.

Dwa scenariusze: realny lub teatralny

W dniu posiedzenia, w zależności od gminy, najczęściej wykorzystywane były dwa scenariusze. Jeden racjonalny i realizowany w duchu gospodarki wolnorynkowej, czyli przegłosowanie proponowanych stawek, zwłaszcza, że zostały one już przeanalizowane i uzgodnione, oraz dotyczyły podmiotu samorządowego, najczęściej kontrolowanego przez samą gminę. Zatem w interesie wszystkich stron było, by ów podmiot pozostawał w dobrej kondycji finansowej, co oznaczało brak problemów w tym obszarze, a niekiedy nawet potencjalną dywidendę dla właściciela. Drugi scenariusz zakładał swoiste „odegranie sztuki taryfowej w teatrze wodno-ściekowym”. Otóż pojawiała się uchwała z proponowanymi przez PWiK/ZWiK nowymi cenami, ale już na początku dyskusji na mównicę wkraczał włodarz i przekonywał o swojej solidarności z mieszkańcami, którzy nie powinni płacić więcej za wodę i ścieki, zatem on – rozumiejąc jednocześnie potrzeby swej jednostki – proponuje dopłatę z kasy samorządu w wysokości X, co spowoduje, że podwyżka będzie mniej dotkliwa lub wręcz zostanie niezauważona na indywidualnych rachunkach. Oczywiście takie wydawałoby się „salomonowe” rozwiązanie było przyjmowane entuzjastycznie i w ten sposób w wielu samorządach dopłata rosła z roku na rok, aby cel społeczno-polityczny był osiągnięty. Z biegiem czasu i potrzebą szukania oszczędności część gmin zaczęła się wycofywać z dopłat i urealniano ceny.

Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ