Współczesna lekcja obiegu wody w przyrodzie
Krążenie wody w przyrodzie nie ma początku i końca, jest procesem ciągłym… Rzadko jednak wspominamy o czynniku, który go równie bezustannie zaburza.
Każda kropla wody nieprzerwanie krąży w otaczającej nas przestrzeni: przemieszcza się i przy tym zmienia swój stan skupienia. Przy udziale energii cieplnej słońca, woda w postaci pary unosi się z powierzchni Ziemi na znaczne wysokości. Ciśnienie atmosferyczne generuje ruch mas powietrza wraz z zawartą w niej wilgocią. Cząsteczki pary łączą się i – dzięki sile przyciągania ziemskiego – skondensowane wracają na powierzchnię w postaci opadów, a w zależności od stanu cieplnego atmosfery przybierają stan płynny lub stały.
2500 lat
W chwili, gdy opad sięgnie powierzchni, kończy się faza atmosferyczna obiegu wody, a zaczyna jego faza kontynentalna. Opad, który bezpośrednio zasila zbiorniki wodne, po pewnym czasie ulega odparowaniu i na powrót rozpoczyna kolejny cykl krążenia wody. Natomiast jeśli deszcz lub śnieg trafi na stały ląd – w sprzyjających warunkach klimatycznych spłynie po jego powierzchni do miejsc niżej położonych, tworząc cieki i nimi trafi do odbiorników. Część opadu infiltruje w głąb gleby, w niej przemieszcza się i w zależności od głębokości posadowienia – zasila roślinność, rzeki, jeziora, tworzy źródła wód gruntowych lub uchodzi pod ziemią do mórz i oceanów, a następnie, poprzez parowanie, kontynuuje cykliczny ruch cząstek wody. Wg szacunków, jeden pełny cykl może trwać średnio 2 500 lat.
Sięgam do definicji obiegu wody z podręcznika akademickiego (wydanego dokładnie 10 lat temu), w którym zawarto następujący zapis: „Zaburzenie obiegu wody jest możliwe na każdym etapie jej wędrówki. Na każdym też etapie jest możliwe jej skażenie lub zanieczyszczenie”. Powiem dobitnie: tak dzieje się teraz, dekadę temu i jeszcze wcześniej, a „czynnikiem”, który przykłada do tego rękę, jest człowiek i robi to na wiele sposobów.
Zanieczyszczenie już w atmosferze
Już znajdujące się w atmosferze cząstki wody mają kontakt z zawieszonymi w niej zanieczyszczeniami pochodzenia antropogenicznego – głównie efektami emisji z pieców grzewczych, transportu i punktowo z przemysłu. Zanieczyszczenia te wymywane są z powietrza podczas opadu, a kolejna ich porcja łączy się ze spływem powierzchniowym i innymi szkodliwymi substancjami, które woda napotka po drodze, by ostatecznie znaleźć się w odbiorniku.
Do zaspokojenia swoich potrzeb człowiek pobiera z ujęć znaczne ilości wody: na cele przemysłowe, komunalne i rolnicze. Oczywiście nie jest ona zużywana bezpowrotnie, gdyż wraca do obiegu, jak się jednak okazuje – nierzadko w odmiennym stanie jakościowym. Źródłem zanieczyszczeń wód powierzchniowych i podziemnych są nielegalnie odprowadzane ścieki bytowe z terenów nieskanalizowanych, których (wg raportu NIK z 2021 r.) nawet 80% trafia do środowiska bez wcześniejszego oczyszczania. Środowisko wodne mierzy się z ponadnormatywnym korzystaniem z jego zasobów, w tym odprowadzaniem różnego rodzaju substancji i ścieków, awaryjnymi sytuacjami zrzutu zanieczyszczeń oraz nielegalnym składowaniem odpadów, które to decydują o jego stanie.
Istotne jest także zaburzenie naturalnego ruchu hydrologicznego, na skutek inżynierskiej działalności człowieka. Cieki są przegradzane, zmieniane jest ich koryto, kierunek przepływu, prowadzone są zabiegi melioracyjne – działania te zmieniają naturalny charakter zlewni i także nie pozostają bez wpływu na jakość i ilość wód.
To wszystko sprawia, że woda nie ma już warunków i nie nadąża oczyszczać się samoistnie, a proces „rozcieńczania” ścieków, wskazywany jako jeden ze sposobów ich oczyszczania, pozostaje już tylko zapisem na kartach podręczników.
Gorzko wybrzmiewa moja wypowiedź, bo wynika z niej wprost, że jesteśmy najbardziej inwazyjnym gatunkiem wobec ekosystemu wodnego. Ilu z nas ma tego świadomość, biorąc pod uwagę stopień naszego uzależnienia od zasobów wodnych?
***
Felieton ukazał się pierwotnie w numerze 1/2023 kwartalnika Kierunek WOD-KAN.
Komentarze