Partner serwisu
18 maja 2022

Hulaj dusza, nie ma Covida. Z notatnika Wodnika. Felieton Darka Dzidy

Kategoria: Artykuły z czasopisma

W podstawówce na zajęciach PO, czyli przysposobienia obronnego, była taka komenda: „Maski włóż!”. Wtedy szybko i sprawnie musieliśmy włożyć maskę przeciwgazową. Mieliśmy być zawsze gotowi na atak chemiczny. Jeszcze wtedy żywe było wspomnienie wojennych okropności. Czasem zapominaliśmy odkorkować pochłaniacz i było wesoło. Przynajmniej widzom. Takie młodzieńcze żarty i oswajanie strachu przed zagrożeniem. Obecnie przyszedł dzień, gdy ktoś dał rozkaz: „Maski zdejmij!”.

Hulaj dusza, nie ma Covida. Z notatnika Wodnika. Felieton Darka Dzidy

Według oficjalnych czynników epidemia wygasa, zakażeń jest coraz mniej i możemy poczuć się bezpiecznie na tyle, żeby przestać chodzić w maskach jak na balu w Wersalu. Nawiasem mówiąc, przy tak długiej konieczności ubierania masek powstała swoista moda maseczkowa. Nie tylko zwykłe, higieniczne, ale i bawełniane, kolorowe, wzorzyste, o kształtach wymyślnych. Celowały w tym, jak można się domyślić, nasze panie. Kobiety mają większą pomysłowość w tym zakresie, a maseczki stały się w pewnym momencie elementem stroju codziennego.

Czy to już koniec z Covidem – nie wiemy do końca. Jedyne dane o zachorowaniach mają nasze władze. A politycy – jak to politycy. Lubią manipulować informacją dla swoich celów. Obecnie nawet trudniej jest o sprawdzone, wiarygodne informacje. Teoretycznie internet i wolne media powinny nam to ułatwić, ale często słyszymy sprzeczny ze sobą przekaz z kilku stron. Zatem komu wierzyć? Oto jest pytanie. Myślę, że trzeba umieć z różnych, w miarę rzetelnych i wiarygodnych źródeł, zbudować sobie własny obraz. Nic nie zwalnia z samodzielnego myślenia. Choć oczywiście nie namawiam do kwestionowania kulistości ziemi oraz nieskuteczności szczepionek. W zdobycze nauki i potwierdzoną wiedzę jednak należy wierzyć. Nasi przodkowie nie mieli tyle szczęścia, co my.

Do czego zmierzam? Ano do tego, że nareszcie możemy podać sobie rękę, rozmawiać w cztery oczy, spotykać się swobodnie. Przez te dwa lata sporo przyjaźni i więzi towarzyskich rozluźniło się z powodu obawy przed infekcją i wyłączeniem z życia (niestety, kilka osób odeszło do innego, podobno lepszego świata). Wszystkim brakowało gwaru ulic, przeżyć artystycznych w teatrze, poczucia wspólnoty wrażeń na koncercie lub stadionie. Powoli to wraca, z czego i ja – zarówno jako muzyk amator, jak i odbiorca kultury – bardzo się cieszę. Zacząłem się bowiem już martwić, że nie zdążę zobaczyć moich ulubionych artystów na scenie.

Faktem, że tych dwóch lat pustki na scenach i stadionach nikt nam odda, ale dobrze, że to mija. Niestety dla świata nie był to chyba czas nauki. W mojej ocenie epidemia to nie spisek, eksperyment koncernów farmaceutycznych lub polityków. Oni tego nie wymyślili, aczkolwiek skwapliwie niektórzy na tym skorzystali, sprzedając szczepionki i testy oraz zabraniając przeciwnikom politycznym gromadzenia się publicznie. COVID wziął się z niedbałego podejścia do higieny, jedzenia mięsa dzikich, niebadanych zwierząt oraz z łatwości w przemieszczaniu się ludzi po całym świecie. Niestety żaden ze złych czynników nie został ograniczony.

Te i inne problemy współczesnego świata zeszły na plan dalszy z powodu swoistego stanu wojny o przetrwanie ludzkości. Teraz musimy się ogarnąć, zrobić listę nierozwiązanych problemów i zająć się nimi ponownie. Łącznie z dostępem do taniej i bezpiecznej wody pitnej.

A propos wojny. Czy ktoś rok temu uwierzyłby, że nasz sąsiad będzie bronił się przed najazdem obcych wojsk, że jego miasta będą wyglądały jak Warszawa lub Gdańsk w 1945 roku? Że kilka milionów uciekinierów przejdzie naszą granicę? Gdy to mówiłem wcześniej, na jednej z konferencji, koledzy żartowali, żebym nie straszył, że to niemożliwe. Cóż, podobno ogranicza nas tylko wyobraźnia. Stephen King zresztą przewidział wspomnianą epidemię. Oczywiście przejaskrawił, jak to on, ale opisał. Powinniśmy więc chyba częściej uruchamiać wyobraźnię i dbać o przyszłość naszej planety, żeby nasz dom to nie był nasz ostatni „Bastion”.

Ale o tym następnym razem.

fot. 123rf.com
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ