Zdalna praca – znak czasów? Z notatnika Wodnika. Felieton Darka Dzidy
I stało się po raz drugi. Trafiłem na kwarantannę. Zważywszy na „dodatniego” domownika i ja zapewne jestem „dodatni”. Zobaczymy za kilka dni. Cóż, znak czasów. A może normalna kolej rzeczy? W czasach pokoju ludzie nigdy tak wiele nie przemieszczali się po świecie, zabierając ze sobą nie zawsze takie pamiątki, które chcieliby. Przed marcem 2020 miliony osób wsiadały do samolotów, pociągów, samochodów i wiedzione ciekawością oraz chęcią oderwania się od codzienności podróżowały we wszystkich kierunkach, aby posmakować innej kuchni, zobaczyć perły architektury, napatrzeć się na zjawiska przyrody i ostatnie dziewicze zakątki przyrody.

Wiele krajów, regionów, miast utrzymuje się głównie z turystyki. Osobiście zdarzyło mi się choćby stać pod oknem Julii w Weronie. Not abene, gdyby cała historia miłosna odbywała się w czasach Romea, biedak nie dopchałby się do swojej ukochanej i byłaby przedwczesna tragedia albo koniec romansu przed jego rozpoczęciem. Do nabrzeża Wenecji, spokojnego miasta zamieszkałego przez raptem kilkadziesiąt tysięcy osób (mówię o tej części Wenecji na wodzie, którą znacie wszyscy) przypływały wielkie statki pasażerskie i wypluwały codziennie tysiące spieszących się turystów w krótkich spodenkach z kiedyś wielkimi aparatami. Most Karola w Pradze był wiecznie oblegany, trudno było stanąć spokojnie i popatrzeć na leniwy nurt Wełtawy. Rynek w Krakowie to nie ten Rynek z mojej młodości, gdy spotykałeś się z dziewczyną pod Adasiem i szedłeś niespiesznie (w Krakowie nigdy nikt się nie spieszył) na Wawel, usiąść na wałach nad smokiem i patrzeć na nieprzeniknioną Wisłę. Potem (oczywiście do marca 2020) zaczął to być międzynarodowy plac pełen wielojęzycznego tłumu.
I jak w takiej sytuacji nie doprowadzić do katastrofy? Tłumy obcych sobie ludzi, przeciskające się po moście w zupełnie obcym kraju. To musiało nastąpić. I nastąpiło. Opisał to Stephen King, opisał duet Gwyneth Cravens i John S. Marr. Tam oczywiście trup się ściele gęsto, jak to w książkach tego typu. Na szczęście nasza epidemia nie przebiega w tak dramatyczny sposób. Nie umieramy na ulicach, nie wyludniają się miasta. Mamy XXI wiek i czy ktoś wierzy czy nie, mamy daleko posuniętą naukę. Cieszmy się. Za Henryka VIII epidemie pustoszyły miasta, sam król umarł zbyt młodo z powodu źle leczonej rany na nodze. Dziś potrafimy więcej i doceniajmy to.
A co ze zdalną nauką i pracą? Tak, jest to uciążliwe na dłuższą metę dla wszystkich. Uczniów i nauczycieli, pracowników i ich pracodawców. Jednak należy się cieszyć, że covid dopadł nas w czasach internetu i telefonów. Mamy kontakt, możemy rozmawiać, komunikować się, widzieć, przesyłać zdjęcia, dokumenty, filmy. Uczyć się online z udziałem nauczyciela i rówieśników. Byłoby tylko dobrze, gdybyśmy potrafili mądrze i bez kombinowania z tego korzystać.
Zdalna praca lub nauka może być bardziej efektywna. Nie tracimy czasu na podróże do szkoły, na studia, do biblioteki, do biura. Nie rozprasza nas otoczenie, życie towarzyskie. Ograniczamy też koszty na podróże i czas na stanie w korkach czy na przystanku. Możemy skupić się na meritum, bo czas nie jest z gumy. Dobrym przykładem są dzieci farmerów w Australii, uczące kiedyś za pomocą CB radia.
Dla pracownika biurowego telefon i komputer z dostępem do intranetu jest wystarczający do wykonania większości zadań. Kilka dni temu w gronie 9 osób z miejscowości oddalonych o 100 km odbyliśmy spotkanie komitetu organizacyjnego konferencji naukowej. W realu takie spotkanie nawet bez epidemii byłoby bardzo trudne. A tak omówiliśmy wszystko co potrzeba, przesłaliśmy sobie niezbędne pliki. Wszystko jasne.
W pracy, posiadając odpowiednią wiedzę i znajomość ludzi, można załatwić przy użyciu nowych technologii większość spraw. W końcu w normalnym życiu robimy to samo. Opieramy się na czyjejś relacji, zdjęciu, projekcie. Kilkanaście lat temu na budowie obwodnicy naszego miasta codziennie rano pojawiał się samochód terenowy. Objeżdżał cały front robót. Operator kamery filmował wszystko „jak leci”. Na radzie budowy omawiano później postęp prac. Nikt nie chce tracić czasu na obchód na żywo. Każdy musi wiedzieć, co od niego zależy i wywiązywać się rzetelnie. A praca musi iść do przodu, bo terminy, kary. Król Jagiełło też stał z boku pod Grunwaldem, ogarniając całość bitwy, posiłkując się relacjami gońców. Układał sobie w wyobraźni plan bitwy i skutecznie nią zarządzał. Podobnie było pod Warszawą w 1920 r. Żołnierze dzielnie walczyli, ale to dowódcy skutecznie rozdzielali zadania. Czyż to nie jest zdalna praca?
Wiem jednak po sobie, że człowiek to istota społeczna, stadna i potrzebuje kontaktu z innymi ludźmi. Tego nie zmieni żadna technologia. Zatem miejmy nadzieję, że nauka pomoże pokonać wstrętnego covida tak, jak dała sobie radę z dżumą, cholerą, polio, ospą i innymi chorobami, o których nie wspomnę, bo nie chcę wywoływać wilka z lasu.
Komentarze