Pytanie. Felieton Michała Rżanka, prezesa zarządu, Piotrowskich Wodociągów i Kanalizacji Sp. z o.o
Krótka moja radość z zatwierdzonej taryfy, jeżeli w ogóle nazwać to radością. Niemniej w terminie wygasłej po przedniej weszła nowa, trzyletnia, tak jak w naszej branży obowiązuje. Wzrost na granicy dwucyfrowej liczby procentowej. W pierwszym roku, bo w kolejnych już – dużo mniej. Każda podwyżka jest odbierana podobnie. Komentarze te same i nieprzychylność jak zawsze. Kilka tygodni trwa takie oganianie krytykantów wspomaganych przez niektórych lokalnych dziennikarzy, chcących przypodobać się czytelnikom.
W tym roku trochę mi się upiekło, bo kolega, prezes elektrociepłowni, musiał podnieść ceny za ciepło i to znacznie, bo ponad trzydzieści procent. Wywołało to wielką falę krytyki i moje ceny ukryły się za dużą podwyżką ciepła. Ten skok ceny ciepła spowodowany jest przede wszystkim cenami świadectw CO2. Ceny węgla i energii były wtedy w tle. Ich taryfa ustalana jest na rok. Można precyzyjniej prognozować.
Minęło kilka miesięcy i mamy nową sytuację. Ceny nośników energii poszybowały w górę. Ci, którzy potrzebują kupić, nawet jeśli jest to tylko uzupełnienie swojej produkcji, odczuwają już ten wzrost kosztów. Mi też kończy się umowa na zakup energii elektrycznej. Każdy przetarg wymaga określenia kwoty. Pytam eksperta, a on mi mówi, że wzrost o sto procent w stosunku do minionych dwunastu miesięcy należy przyjąć jako pewnik. Na pocieszenie dodaje: „niech się pan cieszy, że nie dotyczy to gazu, bo tam prognoza jest razy cztery”. Do tego osady, opłaty i materiały. Związki zawodowe jeszcze nie żądają, bo mają zapisane w układzie. O inflację. A przecież składając wniosek taryfowy, nie brałem tego kataklizmu pod uwagę. Domyślam się, że nie tylko ja.
Kolega ciepłownik podpowiada, tak jakbym sam tego nie wiedział: „złożysz nowy wniosek o skrócenie czasu obowiązywania taryfy”. Już widzę, a właściwie słyszę w słuchawce komentarz analityka z organu regulacji. „ Wie pan, prezesie, może i panu wychodzi ten wzrost o tyle, ale my jako omnipotencja możemy zatwierdzić tyle”. Oczywiście, możemy założyć reżim w funkcjonowaniu firmy i ograniczyć koszty maksymalnie. To tak łatwo napisać. Jeszcze jest coś, co w moim przypadku wystąpiło po raz pierwszy. Planowałem dwuprocentowy zysk. Muszę przymierzyć się do wykupu prywatnych sieci. Do tej pory robiło to miasto ze środków budżetowych. Ponieważ mam stać się spółką majątkową, ewoluując z operatorskiej, to tylko się domyślam, ile jeszcze raf na mnie czeka. Tylko sama służebność to tykająca bombka, o deszczówce nie wspomnę.
Użalasz się chłopie, a przecież masz umowę o dostojnym tytule o świadczenie usług w zakresie zarządzania z odpowiednim mnożnikiem (co prawda zamrożonej średniej) – to kombinuj, jak w otaczającej rzeczywistości przetrwać. Już o planach remontu nie ma co wspominać. My w branży wiemy, że tak nie można. Zaniechanie odbije się czkawką w momencie najmniej oczekiwanym.
Żywię nadzieję, że ci, co decydują o naszych wnioskach, żyją w tej samej rzeczywistości. Chyba że się mylę. Już słyszę: „no, prezesie, macie jeszcze pokłady rezerw, więc nie narzekajcie”. W rozmowie ze studentką zarządzania i czegoś tam, stażystką, dowiaduję się, że jestem monopolistą. „naturalnym” – dodaję. Niech wie, że wiem, o czym mówi. Tylko zgodnie z tą teorią, wykładaną przez niekoniecznie zacnych wykładowców, my w branży żyjemy jak pączki w maśle. Zerknąłem w lustro – może mają rację? Nie mają, bo nie chodzi o wagę prezesa, tylko jakość usług. Wymagania są coraz wyższe: te jakościowe i te środowiskowe. Człowiek żyje wśród ludzi, którzy korzystają z naszych usług i nie może bez ograniczeń przekładać wszystkich obciążeń na konsumenta. To jest ta nasza odpowiedzialność, której wykładowca o monopolu nie bierze pod uwagę.
Ponarzekałem na sytuację, bo taką mamy wszyscy. Chciałoby się zrzucić na depresyjny miesiąc, listopad, tylko akurat za oknem przepiękne słońce. Toteż ruszamy do chwytania przez panele, aby zmniejszyć koszty.
Mimo wszystko: „i jak tu żyć" - chciałoby się spytać, przemilczę kogo.
Felieton pochodzi z czasopisma „Kierunek WOD-KAN” nr 4/2021.
Komentarze