Partner serwisu
22 grudnia 2021

A gdyby tak stosować prawo, które już obowiązuje... Felieton Łukasza Lipca oraz Adama Makieły

Kategoria: Aktualności

Wielokrotnie w swoich wystąpieniach na łamach kwartalnika krytycznie ocenialiśmy braki legislacyjne w sferze wodociągowo-kanalizacyjnej. W dzisiejszym kazusie, nie brak regulacji będzie leżał w spektrum naszego zainteresowania, a niekorzystanie przez organy ścigania i sądy z przepisów obowiązujących (już od lat).

A gdyby tak stosować prawo, które już obowiązuje... Felieton Łukasza Lipca oraz Adama Makieły

Odbiorca usług wprowadza wody opadowe do kanalizacji sanitarnej. Sytuacja zapewne dobrze znana wielu naszym Czytelnikom… Mamy tylko nadzieję, że nie zawsze jest to tylko „walka z wiatrakami”.

Przedsiębiorstwo w wyniku kontroli potwierdza łamanie przepisów przez klienta. Dla sprawcy wyznaczane są terminy na doprowadzenie infrastruktury do stanu zgodnego z prawem, a więc do odłączenia „deszczówki” od kanalizacji sanitarnej. „Winowajca”, mimo monitów, nie podejmuje żadnych czynności zmierzających do usunięcia niezgodności z prawem. Konsekwencją biernej postawy „Kowalskiego” jest zawiadomienie policji o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na wprowadzaniu wód deszczowych do kanalizacji sanitarnej. Czyn zabroniony jest przez art. 28 ust. 4 ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków. Ustawodawca przewidział dla sprawcy przestępstwa karę ograniczenia wolności albo grzywnę do 10 000 zł. Niezależnie od tejże kary od sprawcy, który uznany zostanie winnym, sąd może zasądzić nawiązkę na rzecz przedsiębiorstwa w wysokości 1 000 zł za każdy miesiąc naruszeń.

Kara i środki karne określone zostały dość dotkliwie. Ewentualna obawa przed sankcją finansową dla sprawcy może spełniać funkcję odstraszającą kary. Każdy, kto decydowałby się na popełnienie przestępstwa, po przeanalizowaniu konsekwencji (czysto teoretycznie), które mogą go z tego tytułu spotkać, powinien zrezygnować z popełnienia przestępstwa także w związku z grożącą karą. Oczywiście, rezygnacja z popełnienia czynu zabronionego nastąpiłaby tyko wtedy, gdy ryzyko kary byłoby na tyle wysokie, że sprawca mógłby być prawie pewien, że za popełnienie czynu spotka go surowa sankcja. Rzecz jasna czyny, za których popełnienie grozi kara niska bądź takie, których popełnienie stosunkowo rzadko wiąże się z ukaraniem, popełniane byłyby częściej.

W „naszym” przykładzie, w związku z tym, że sprawca przez wiele lat – można powiedzieć: uporczywie – naruszał przywołany zakaz, przedsiębiorstwo zdecydowało się założyć sprawę. Co więcej, przedsiębiorstwo żądało kary i nawiązki, które miały być dotkliwe dla sprawcy, także po to, żeby inni sąsiedzi nie poczuli przyzwolenia do łamania prawa. Jakie było zdziwienie, gdy prokurator nadzorujący postępowanie umorzył je z uwagi na niską szkodliwość społeczną czynu (!). Różne mogą być powody umorzenia, ale ten dotyczący niskiej społecznej szkodliwości czynu wydaje się być całkowicie chybiony. Przedsiębiorstwo zaskarżyło wydane postanowienie, co w konsekwencji doprowadziło do skierowania do sądu przez prokuraturę wniosku o dobrowolne poddanie się karze. Kara uzgodniona pomiędzy prokuratorem a sprawcą opiewała na kwotę 2.000 zł.

Przeszło 4 lata naruszeń, wielokrotne kontrole, wyznaczane terminy do usunięcia niezgodności z prawem, brak współpracy ze strony oskarżonego z przedsiębiorstwem i kara, która na pewno nie będzie spełniała swojej funkcji – bo przecież kogo miałyby odstraszyć dwa tysiące? Ryzyko jej wymierzenia jest stosunkowo niewielkie, a nawet jeśli, to wysokość jest na symbolicznym poziomie. Czy takim działaniem sami nie dajemy przyzwolenia do naruszenia prawa? Ustawodawca przygotował narzędzia do zwalczania patologii, ale organy stosujące prawo jakby nie dostrzegały powagi sytuacji i zagrożenia dla środowiska z przestępczego procederu. Dobrem chronionym jest przecież środowisko naturalne.

Dbałość o ekologię to nasze wspólne zadanie, degradacja środowiska, która postępuje, możliwa będzie do zatrzymania wyłącznie przy konsekwentnym współdziałaniu wszystkich uczestników środowiska. Przyzwalając na tego typu działania wyraża się zgodę na łamanie prawa.

To tylko jeden z przykładów marnowania chwilowego nadmiaru deszczówki. Doświadczenia z bieżącego roku w dość dobitny sposób ukazują skutki gwałtownych, ale krótkich opadów. Może natkniemy się na szacunki, ile z nich zostało zatrzymanych i wykorzystanych w okresie suszy – o tym w następnym felietonie.

Felieton pochodzi z czasopisma „Kierunek Wod-Kan” nr 3/2021.

Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ