W poszukiwaniu optymalnej ceny
Dziś za wodę i ścieki w niektórych gminach można zapłacić około 50 zł brutto za 1m3. Czy to „ekstremalna”, czy może realna cena? Odpowiada Tadeusz Rzepecki – prezes Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”.
• W ostatnim czasie często poruszana była kwestia wzrastającej ceny za wodę i ścieki. Jak pan ocenia tę sytuację?
Niezwykle ważne jest, czy przedsiębiorstwo prawidłowo zbilansowało koszty swojej działalności. Niezbędna jest także optymalizacja ponoszonych kosztów działalności. Mamy przykłady przedsiębiorstw, które świadomie do pewnego momentu obniżają amortyzację nowo wytwarzanych sieci wodociągowych i kanalizacyjnych. W wielu przypadkach powszechnie przyjmowana była do kalkulacji kosztów amortyzacja podatkowa od budowli wodociągowych i kanalizacyjnych w wysokości 4,5%. Obecnie coraz częściej amortyzacja zostaje zmniejszona do 2% rocznie. To oczywiście rodzi pewne niebezpieczeństwo dla przedsiębiorstw, że nie będą mogły skutecznie odbudowywać swojego majątku. Faktem jednak jest, iż współczesne sieci są coraz trwalsze, można więc założyć, że rzeczywisty czas trwałości sieci wodociągowych i kanalizacyjnych będzie wynosił ponad 50 lat i zgromadzone środki wystarczą na odtworzenie majątku.
• Prognozy cenowe za wodę i ścieki szacowane były na poziomie 50 zł. Czy spotyka się już takie ceny?
Te ceny już są na poziomie bliskim 50 zł. Nie ukrywam, że szukam „ekstremalnych” cen. W tym roku znalazłem takie ekstremum w gminie Białogard, gdzie cena 1 metra sześciennego wody i ścieków dla odbiorców indywidualnych od 1 stycznia 2012 wynosi 47 zł 48 gr brutto, nie uwzględniając abonamentu. Pozytywne jest to, że ceny zaczynają się urealniać. W Polsce zaczyna kształtować się pewna struktura cen tego typu usług, która bazuje na prawidłowych i rzetelnych kalkulacjach kosztów. Szczerze powiedziawszy, te najniższe ceny są najmniej rzetelne. I one nieco psują obraz rynku.
• Dlaczego?
Gminy i przedsiębiorstwa wodociągowo kanalizacyjne, które nie wykonały dotychczas żadnych inwestycji lub ich zaangażowanie inwestycyjne było niewielkie, mają najniższe koszty. Z reguły to gminy posiadające niewielkie systemy wodociągowe lub kanalizacyjne. Ich koszty są minimalne, w kalkulacjach kosztów usług nie zawierają amortyzacji oraz podatku od nieruchomości. W takiej sytuacji ceny wody i ścieków brutto dla odbiorców indywidualnych kształtują się na niskim poziomie, nawet w granicach 4 - 5 zł za 1 m3. Tam, gdzie zaczyna funkcjonować już prawidłowa kalkulacja okazuje się, że realna cena musi być znacznie wyższa. Dzisiaj średnia cena to 8 - 10, a nawet kilkanaście złotych za 1 m3. W tym przedziale kształtują się ceny usług największej grupy przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych w Polsce w 2012 roku.
Jeżeli przyjęlibyśmy prawidłowy rachunek ekonomiczny, jednakowe kryteria dla wszystkich przedsiębiorstw, to jestem przekonany, że wszystkie te przedsiębiorstwa, które wykazują koszty poniżej 5 zł, miałyby je na poziomie 7-10 zł. Z kolei ekstremalnie wysokie ceny też mogłyby być skorygowane w dół, pod warunkiem uzyskania z tych nowych inwestycji większych przychodów, czyli większej powszechności usług, większej sprzedaży. Często jednak realizowane projekty opierały się na nierealnych założeniach, zawyżonych przyszłych przychodach i zaniżonych kosztach. Założenia się nie spełniły, bo albo projekty nie były dobrze przygotowane, albo ktoś się pomylił lub decyzjach inwestycyjnych zadecydowały względy polityczne z pominięciem aspektów ekonomicznych.
• Czy tam, gdzie już dziś pojawiły się te najwyższe ceny, widać protesty mieszkańców?
Oczywiście. Objawem buntu, protestu mieszkańców gmin jest brak ich zgody na przyłączenie się do sieci kanalizacyjnej. Właściciele nieruchomości widzą, iż sąsiad, który przyłączył się do sieci, musi dodatkowo za usługi wodociągowo-kanalizacyjne wydać 100 - 200 zł miesięcznie. To jest ewidentny wzrost kosztów funkcjonowania gospodarstwa domowego, którego do tej pory w budżecie nikt nie planował. Oczywiście jest to wzrost kosztów całkowicie społecznie uzasadniony. Wcześniej bowiem ścieki z takiego gospodarstwa trafiały zazwyczaj do środowiska, nieoczyszczone, bez dodatkowych kosztów. To się zmieniło. Obecnie istnieją prawne mechanizmy przymuszenia właścicieli nieruchomości do przyłączenia się do istniejącej kanalizacji. Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach mówi o tym bardzo wyraźnie. Coraz częściej można zaobserwować, że organy gminne wymagają umów i dowodów na wywóz nieczystości ciekłych z nieruchomości oraz informują o obowiązku przyłączenia się do kanalizacji sanitarnej w momencie, kiedy została wykonana.
• Poruszamy kwestię taryf za wodę i ścieki. Czy widzi pan sens powołania regulatora cen? I jak by się to sprawdziło w przypadku tak różnych wielkościowo przedsiębiorstw?
Są różne modele regulatora cen usług sieciowych. Ostatnio pojawiła się nowa propozycja regulatora na konferencji prasowej Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zaproponowano, aby takim regulatorem centralnym został Urząd Regulacji Energetyki, który przejąłby na siebie obowiązki regulacji cen i zatwierdzania taryf w zakresie gospodarki wodociągowo-kanalizacyjnej. Model ten można przyjąć jako jedną z alternatyw. Na pewno system, który obowiązuje dzisiaj, nie jest dobry.
• Wspomniał pan o różnych modelach. Jakie inne ma pan jeszcze na myśli?
Drugi model funkcjonuje dzisiaj, czyli weryfi kacja taryfy przez organ wykonawczy gminy: wójta, burmistrza, prezydenta, a następnie zatwierdzenie taryf uchwałą rady gminy. Radni jednak unikają decyzji, twierdzą, iż nie mają na ceny (i koszty) żadnego wpływu, że wójt, burmistrz lub prezydent źle zweryfi kowali taryfę. Szczerze powiedziawszy decyzja podejmowana przez radnych zwykle jest decyzją polityczną, a nie merytoryczną. Mamy jednak również pozytywne przykłady bardzo odpowiedzialnego podejścia samorządów, gdzie zapada decyzja o zatwierdzeniu nawet wysokich taryf. Tego typu przypadki pokazują, że odebranie organom gminy prawa do decydowania albo weryfikacji taryfy może być rozwiązaniem złym.
Być może zatem istnieje miejsce na trzeci model regulatora – pozostawienie decyzji w zakresie zatwierdzenia taryf organowi wykonawczemu gminy, czyli wójtowi, burmistrzowi lub prezydentowi. W takim przypadku pominięty byłby etap zatwierdzania taryf na sesjach rad gmin.
Taki model jest obecnie prezentowany jako oficjalna propozycja Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”. Rozważany był także regulator na szczeblu marszałka lub wojewody, ale taki system mógłby się nie sprawdzić.
Przy wyborze organu, który będzie decydował o zatwierdzeniu cen usług trzeba pamiętać, iż właścicielem przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych w Polsce są w większości samorządy gminne. Odbieranie samorządowi prawa do decydowania o polityce cenowej nie byłoby właściwe tym bardziej, iż zaopatrzenie w wodę oraz odprowadzanie i oczyszczanie ścieków są zadaniami własnymi gmin.
• Jakie są dzisiaj najważniejsze problemy przedsiębiorstw wod-kan? Czy IGWP ma pomysły na ich rozwiązanie?
Mamy kilka kluczowych problemów. Głównym jest bardzo niestabilne prawo i brak jego jednoznacznej interpretacji. Sztandarowy przykład to wątpliwości dotyczące definicji przyłącza wodociągowego i kanalizacyjnego. Mamy pewną propozycję rozwiązania tej kwestii. Wprawdzie Izba Gospodarcza „Wodociągi Polskie” przygotowuje nową ustawę zaopatrzeniową, ale chcielibyśmy jak najszybciej zająć się małą nowelizacją obowiązującej dotychczas ustawy. Znalazłaby się tu oczywiście między innymi zmiana definicji przyłącza – być może wyeliminowany zostałby problem kar nakładanych na przedsiębiorstwa i gminy przez UOKiK za „wymuszanie” od właścicieli nieruchomości finansowania rozwoju sieci wodociągowej i kanalizacyjnej.
Drugi temat to osady ściekowe. Problem, którego nie było widać, zanim nie wdrożyliśmy zaawansowanych metod oczyszczania ścieków. W miarę zwiększającego się stopnia oczyszczania ścieków komunalnych rzeki nasze są czystsze, ale produkujemy coraz więcej osadów.
• Co zatem z tymi osadami zrobić?
IGWP wystąpiła z propozycją współuczestniczenia w tworzeniu Krajowego Programu Zagospodarowania Osadów Ściekowych. Gospodarka osadami ściekowymi to proces, który można wspomagać centralnie. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przygotował na wniosek Ministerstwa Środowiska program tworzenia, obok istniejących, szeregu nowych spalarni osadów ściekowych i suszarni. To bardzo dobry sygnał dla przedsiębiorców o kierunkach gospodarowania osadów preferowanych przez państwo. Pokazuje modelowe współdziałanie przedsiębiorców z organami, które kształtują kierunki gospodarki odpadowej. Krajowy Program Oczyszczania Ścieków Komunalnych nie jest wystarczający dla wykreowania odpowiednich metod i etapów zmian w zakresie gospodarki osadami ściekowymi.
Innym ważnym tematem jest problem bezpieczeństwa wody przeznaczonej do spożycia. Czeka nas pełne wdrożenie V Ramowej Dyrektywy Wodnej. Przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne będą musiały przejąć część odpowiedzialności za stan wody w środowisku pobieranej dla celów spożycia, szczególnie w kontekście ryzyka ponoszonego w zakresie uzdatniania wody zanieczyszczonej. Najlepiej byłoby korzystać ze środowiska, w którym woda bez przygotowania nadawałaby się do spożycia. Niestety środowisko zanieczyściliśmy na tyle, że musimy uzdatniać wodę przeznaczoną dla ludzi.
Rozmawiała Angelika Gajewska
Wywiad został opublikowany w magazynie "Ochrona Środowiska" nr 1/2012