Walka ze złą sławą. Rozmowa z Piotrem Kopkiem, prezesem zarządu ZWiK "WOD-KAN" w Bełchatowie
Bełchatów z powodu kłopotów z suszeniem osadów zyskał nie najlepszą sławę w branży wod-kan. Jak miejscowe wodociągi walczą z problemem odorów – mówi Piotr Kopek, prezes zarządu Zakładu Wodociągów i Kanalizacji „WOD.-KAN.” Sp. z o.o. w Bełchatowie, którego pytamy także o zmiany taryf i poziom zużycia wody.

Pije pan wodę z kranu?
Piję. Bełchatowska woda jest bezpieczna, wydobywana ponad 100 m pod ziemią, z pokładów górnej kredy. I to wbrew teorii, że lej depresyjny związany z odkrywką Bełchatów może oddziaływać nawet w promieniu kilkudziesięciu kilometrów.
W kampaniach, które kierujemy do dzieci i dorosłych, pokazujemy, jaki skład ma nasza woda w porównaniu do tej butelkowanej. Chcemy uświadamiać społeczeństwo, że nie tylko przedsiębiorstwa wod-kan odpowiadają za najwyższą jakość wody, ale również konieczna jest pomoc mieszkańców, którzy powinni utrzymać w należytym stanie technicznym urządzenia, np. krany.
Co oznacza dla pana określenie „nowoczesne przedsiębiorstwo wod-kan”?
Spółki komunalne mają służebną rolę w stosunku do mieszkańców, mimo że są spółkami prawa handlowego. Tylko ci, którzy są w stanie to zrozumieć, będą mogli w miarę sprawnie się poruszać w tej organizacji i strukturze. Ta służebność ma polegać na tym, żeby koszty były maksymalnie zoptymalizowane w stosunku do przychodów, jakie generuje się ze sprzedaży wody i przyjmowania ścieków. Wodociągi komunalne nie mogą być przedsiębiorstwem nastawionym na zyski, gdyż nie byłoby to społecznie akceptowalne. Jednym z przejawów nowoczesności jest więc nie stricte biznesowe spojrzenie na funkcjonowanie spółki, a zrozumienie jej miejsca w życiu społecznym.
Drugi aspekt to umiejętność budowania założeń rozwoju technologicznego przedsiębiorstwa w dłuższym horyzoncie czasowym oraz konsekwentna ich realizacja. Kolejny element to wymierne efekty w optymalizacji funkcjonowania przedsiębiorstwa. Dziś szuka się rozwiązań, które nie tylko „popchną” spółkę technologicznie do przodu, ale jednocześnie nie będą generowały – w związku z realizacją często kosztownej inwestycji – nadmiernych kosztów eksploatacyjnych.
Liczba pasywnych oczyszczalni ścieków w Polsce rośnie bardzo szybko.
To świadczy o tym, że zarządzają nimi dobrzy gospodarze, którzy potrafi ą pogodzić wieloaspektowość funkcjonowania spółki komunalnej i realizować jej zadania optymalnie. Spółek takich będzie coraz więcej. Potrafi ących ze ścieków, które uchodziły dotąd za absolutne zło, „wycisnąć” coś pozytywnego. Mało tego – przełożyć na wymierne efekty ekologiczne. To jest sztuka, która powinna być mocno doceniana i na pewno świadczy o nowoczesności.
Sporo miejsca na waszej stronie poświęcacie odorom. Skąd wziął się ten problem? Jak go rozwiązujecie? Każda oczyszczalnia ma swoją specyfikę. To masa uwarunkowań: technologicznych, organizacyjnych, jakości i ilości ścieków, ich rodzaju. Wiele zmiennych wpływa na jej pracę. Oczyszczalnia w Bełchatowie po części jest nowoczesna, a po części przypomina relikt z czasów komunistycznych. Myślę tu o procesie fermentacji realizowanym w otwartych basenach.
Problemy odorowe były tu od zawsze. W 2014 r. jednak czara goryczy się przelała, cierpliwość mieszkańców wyczerpała. Powstały grupy społeczne, które wywierały bardzo silny nacisk na to, by rozwiązać problem. No, ale jeśli coś funkcjonuje 30-35 lat, to nie usunie się trudności w pół roku.
Jak wspomniałem, głównym źródłem uciążliwości odorowych początkowo były otwarte baseny fermentacyjne. Gdy pod koniec 2014 roku oddano do użytku suszarnie osadów, które miały ten problem rozwiązać, okazało się, że kilkukrotnie zwiększyły poziom uciążliwości.