Partner serwisu

Post factum?

Kategoria: Felietony

Dawno, dawno temu za górami, za lasami był sobie ludek, który sam się rządził. Był to ludek bardzo pracowity, ale też dość zadziorny i bardzo dumny. Niestety jego przywarą był brak skłonności do kompromisu. Wszyscy bardzo dzielnie ścierali pot z czoła w codziennym znoju swoich obowiązków. Kraina ta była znana na całej planecie z bardzo dobrych wyrobów cukierniczych. Wszyscy się zachwycali wypiekami, czekoladkami i cukierkami...

Post factum?

     Cudzoziemcy przyjeżdżali gromadnie, by kupować te wspaniałe słodkości, bo były tanie i dobre. A że wszystkim było naprawdę dobrze, to wszystkie firmy produkujące słodkości zaczęły się spotykać w ramach Całoludkowej Grupy Smakołyków. Grupa ta postanowiła współdziałać w ramach producentów słodkości. A że była jeszcze dość nowa i nie miała doświadczenia w reprezentowaniu swoich interesów na zewnątrz to postanowiła, że będzie wśród nich obowiązywała zasada pełnej demokracji. Każdy z nich w ramach grupy będzie miał jeden głos. Jak postanowiono, tak zrobiono. Pan Pączuś, znany producent drożdżówek z ulicy Czekoladowej w Cukierkowie, który zaopatrywał w swe wspaniałe wypieki cztery sąsiednie ulice, spotykał się w ramach grupy i miał taki sam głos jak pan Kremowy, który eksportował swe wspaniałe batoniki na całą planetę. Po jakimś czasie jednak wprowadzono nowe normy, które spowodowały wzrost cen wyśmienitych cukierków. Wielu się zmartwiło, coraz mniej cudzoziemców przyjeżdżało po łakocie. Kilka firm zostało sprzedanych, a kilka innych popadło w tarapaty. Pan Pączuś grzmiał na spotkaniach grupy, żeby przywołać do porządku jego wójta, który wcale nie czuł się odpowiedzialny za ochronę jego piekarni. Pan Kremowy zaś tłumaczył, żeby może wybrać się jakąś grupą do stolicy, by przedstawić tam postulaty wszystkich producentów słodkości. Jednak koledzy pana Pączusia nie chcieli w ogóle słyszeć, że mieliby wysłuchiwać co pan Kremowy ma do powiedzenia. Przyjechali koledzy pana Kremowego, którzy też eksportowali swoje wyroby i starali się go poprzeć, ale kolegów pana Pączusia było więcej i nic nie wskórali. A czas nieubłagalnie płynął. Kolejne firmy upadały, kolejne były sprzedawane, a pan Pączuś wciąż grzmiał, by grupa znów potępiła jego wójta. Tym razem już innego, takiego, który nie wprowadził obowiązku jedzenia drożdżówek przez dzieci we wszystkich szkołach całego Cukierkowa. I tak pan Kremowy tłumaczył i prosił, a pan Pączuś i jego koledzy walczyli z kolejnymi wójtami Cukierkowa i okolic. Wreszcie po wielu latach i kolejnych porażkach grupy koledzy pana Kremowego postanowili, że nie mogą już dalej stać z boku i patrzeć jak cała para idzie w gwizdek. Więcej na spotkania grupy już nie przyjeżdżali. W stolicy z grupą już nikt nie chciał rozmawiać, ale pan Pączuś cieszył się niesłabnącym powodzeniem w grupie i podobno został wybrany nawet na kanclerza tej grupy. Odniósł poważny sukces. A wytwórcy słodkości? No cóż było ich coraz mniej, stali coraz bardziej z boku, a ci, którzy jeszcze się nie wyprzedali, przestali już eksportować, a ostatnio dochodzą słuchy, że ktoś nawet zajął się importem słodyczy. Niektórzy mówią nawet, że to jest początek końca. Również końca Całoludkowej Grupy Smakołyków.
    Bajka jak to bajka. Na pierwszy rzut oka wygląda nawet, że ma morał. I można by wsadzić ją na półkę, gdyby nie to, że dla uważnych obserwatorów branży wodociągowej to jest właśnie obraz dnia dzisiejszego tejże branży. Smutny to obraz. Wewnętrznie rozbita i skłócona. Bez wspólnych celów, za to realizująca partykularne i krótkotrwałe interesy bliżej niesprecyzowanych grup przedsiębiorstw. Izba Gospodarcza „Wodociągi Polskie” ma 20 lat. Wiele chwalebnych kart w jej historii zostało zapisane. Nie da się jednak iść do przodu cały czas, oglądając się wstecz. To, co było dobre 20 lat temu, niekoniecznie jest dobre dzisiaj. Niestety, patrząc na obrady zgromadzenia Izby, przychodzą mi na myśl obrady Sejmu polskiego przed rozbiorami. Jak to się skończyło, dobrze wiemy. Również dla tych, którzy wówczas krzyczeli non possumus. Mam złe przeczucia. I obym nie miał racji z tymi przeczuciami.

Autor: Paweł Chudziński, prezes Aquanet S.A.

Felieton został opublikowany w magazynie "Ochrona Środowiska" nr 3-4/2012

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ