Grzegorz Guła: Celem jest ograniczanie awaryjności
– Dążymy do tego, aby awarii było jak najmniej. Awaryjność to nie tylko awarie i straty wody, ale też aspekty społeczne – wykop w parkingu czy w ulicy, blokada ruchu, przerwy w dostawie wody – awarie to konkretna wartość i konkretne koszty – mówi Grzegorz Guła z Katowickich Wodociągów S.A.
Po pana prezentacji na konferencji w Wiśle zaczęła się dyskusja m.in. wskazująca na to, że sieci wodociągowe w Katowicach odznaczają się awaryjnością do zaakceptowania...
Jeśli popatrzymy na straty końcowe na poziomie 10 proc., to na pewno są one na „poziomie akceptowalnym”. Jednak uważam, że możemy zejść niżej. Można by jeszcze poprawić (zmniejszyć) liczbę awarii. Najstarsze i najbardziej awaryjne sieci są na bieżąco wymieniane. Sieci się starzeją a ich stan techniczny się pogarsza. Projektów wymiany i budowy sieci w ciągu roku robimy dużo. Myślę, że w końcu dojdziemy do momentu, kiedy to będziemy mieli załóżmy 90-95 proc. PE, reszta to będą przewody z żeliwa sferoidalnego i wyremontowane wodociągi magistralne (za pomocą np. rękawów). To pozwoli zejść z liczbą awarii poniżej 100 rocznie. Podczas konferencji słyszeliśmy o przedsiębiorstwach, które mają poniżej 60 awarii rocznie. Myślę, że jest to cel do osiągnięcia.
Jak obecnie wygląda udział materiałowy w katowickiej sieci?
To ok. 72 proc. PE i 20,7 proc. stali oraz pozostałe materiały, takie jak PVC, żeliwo szare, żeliwo sferoidalne. Trzeba przy tym zaznaczyć, że przewody magistralne generalnie poddawane są renowacjom bezwykopowym. W ich strukturze zostaje nam stal jako element nośny-konstrukcyjny, a do środka wkładamy rękaw lub wodociąg jest cementowany – w zależności od technologii. Nadal w strukturze materiałowej jest więc stal, ale ona nie będzie już generowała awarii.
Czyli jeśli możemy mówić o kierunku, to wspomniane ponad 90 proc. PE?
Myślę, że w tym temacie mogłyby się wypowiedzieć szczegółowo osoby zarządzające Katowickimi Wodociągami. Dążymy jednak do tego, aby awarii było jak najmniej i oczywiście, aby straty wody były jak najmniejsze. W jednym z wniosków końcowych mojej prezentacji zawarłem tezę, że awaryjność to nie tylko awarie i straty wody, ale też aspekty społeczne. Kiedy nie mam awarii, to nie muszę przekopywać parkingu, blokować ruchu na ulicy – awarie to konkretne wartości i koszty. Koszty usuwania awarii, bo to nie tylko policzalna w złotówkach strata wody, ale też koszty prac, uzależnione od terenu – inaczej kopie się na obszarze zielonym, a inaczej w asfalcie, co generuje później koszty wykonania podbudowy, odtworzenia nawierzchni i koszty administracyjne, m. in. opłatę za zajęcie pasa drogowego. Kosztów pobocznych jest dużo przy awariach i trzeba brać je pod uwagę w ogólnym rozrachunku.
Rozmawiał Szymon Kamczyk / Adventure Media
Komentarze