Partner serwisu

Po co jesteśmy?

Kategoria: Felietony

Dzisiaj postanowiłem troszkę pofilozofować. Nie żebym był w tym specjalistą, bo jako prosty zwykły inżynier zupełnie się na tym nie znam. Jednak czasami nachodzą mnie myśli (jak już nie mam co robić, to myślę), że nie zawsze wiemy po co jesteśmy. Komu służymy i do czego dążymy?

Po co jesteśmy?

Protoplaści naszych przedsiębiorstw wodociągowych byli rurmistrzami. Mieli kilka narzędzi do naprawy, często jeszcze wówczas drewnianych rur i mieli zapewniać wodę w mieście z dnia na dzień. Te czasy nieodwołalnie minęły. Dzisiaj patrzymy daleko dalej. Ale czy wiemy jak daleko? Spoglądając na nasze firmy, widzę cztery grupy interesariuszy: klientów, właścicieli, gminy na terenie których działamy i w końcu same nasze przedsiębiorstwa. Na pierwszym miejscu wymieniłem klientów i nie jest to kolejność przypadkowa. Dla nich bowiem woda ma być i koniec. I to na dodatek im tańsza, tym lepsza. Ale czy tak jest na pewno? Tego w większości przypadków nie wiemy. Nie pytamy klientów, czego by chcieli. Ale również nie informujemy ich czego mogliby chcieć. Często nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że mają jakieś prawa w stosunku do firmy, która dostarcza im towar pod nazwą woda. Takie relacje budzą wzajemną nieufność prowadzącą z czasem do agresji. Wydaje nam się, nam pracującym w przedsiębiorstwach wodociągowych, że to my wiemy lepiej czego chcą klienci. To wydawanie się jest podtrzymywane i ugruntowywane monopolistyczną pozycją naszych firm. Tak nie powinno być. Mamy z jednej strony poczucie wyższości z tytułu posiadanej wiedzy dotyczącej oferowanego przez nas produktu, a z drugiej strony mamy poczucie zagrożenie, że ktoś z zewnątrz nabędzie tę wiedzę i że coś będzie od nas chciał i jeszcze nie daj Boże oceni lub skrytykuje. Konieczne jest otwarcie się na świat. Otwarcie się mentalne. Dobrze jest czasem wysłuchać klienta i go ucieszyć. Czasem tylko tym, że się go wysłucha.

Drugą grupą interesariuszy są nasi właściciele. Piszę tutaj o właścicielach, którzy nie są podmiotami prywatnymi. Nasze relacje z nimi też bywają dziwne. Każdy z nas ma własne doświadczenia w tym zakresie. To oczywiste. Nasi właściciele często żyją w perspektywie czteroletniej. W perspektywie kolejnych wyborów. Dlatego to na nas spoczywa obowiązek przedstawiania im naszych racji, ale również przedstawiania im propozycji ich oczekiwań wobec naszych przedsiębiorstw. W przeciwnym razie ich oczekiwania albo nie ujrzą światła dziennego, albo, co może być jeszcze gorsze, przybiorą postać rozmaicie pojmowanej sprawiedliwości społecznej pomieszanej z opieką społeczną i działalnością charytatywną. Życie nie zna pustki i wypełni je najłatwiej dostępnymi i bywa, że najtańszymi wartościami.

Trzecią grupą interesariuszy są gminy na terenie których działamy. Funkcje regulacyjne gmin w zakresie stanowienia oczekiwań inwestycyjnych oraz taryf nie są ze sobą powiązane. To niedobrze. Cenę za to płacą niestety niektóre przedsiębiorstwa, a finalnie ich klienci. Rzadko się zdarza, że władze gmin w sposób jasny artykułują swoje oczekiwania inwestycyjne, osadzając je w określonym czasie. Rzadko również niestety jasno i publicznie przedstawiają założenia prowadzonej przez siebie polityki taryfowe. To my jesteśmy po to, żeby im w tym pomóc, a czasami wręcz ich w tym wyręczyć. Dla ich i własnego dobra.

Kolej już teraz przyszła na nas samych. O co nam chodzi tak naprawdę. Nikt tego nie powie, ale chodzi nam o bezpieczeństwo nas samych. Ten kto się zetknął z piramidą Maslowa nie jest specjalnie zdziwiony. Tyle że to poczucie bezpieczeństwa nie jest za darmo i nie przychodzi bez wysiłku. Dajmy je samym sobie. A damy je sobie, gdy damy je naszym interesariuszom. Tak to właśnie działa. Czy nam się to podoba czy nie.

Artykuł ukazał się w magazynie "BMP Ochrona Środowiska. Gospodarka Komunalna" nr 1/2014

Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ