Turkusowy mezalians – rozmowa z Piotrem Trojanowskim, prezesem ZWiK Warta
Są takie obszary, których na pierwszy rzut oka nie da się ze sobą połączyć. Piotr Trojanowski postanowił rzucić wyzwanie temu stereotypowi i odpowiedzieć sobie na pytanie: a dlaczego nie? Najpierw zmienił siebie, a teraz, jako Prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji zmienia tą organizację, zaszczepiając w jej pracownikach ducha turkusu. Jak wygląda ta turkusowa transformacja stanowiąca z pozoru jednak dość egzotyczne połączenie? O tym rozmawiam z Piotrem w dzisiejszym wpisie - można przeczytać na blogu dwanasciepytan.pl.

Piotrze, powiedz kilka słów o osobie, kim jesteś, co robisz?
P.T. Mam 54 lata, jestem mężem, ojcem i od kilku dni dziadkiem. Czytam i kolekcjonuję książki. Lubię wszelką aktywność fizyczną, trenuję sztuki walki (prowadzę sekcję dla dzieci i dorosłych w moim rodzinnym mieście), kocham rower, pływanie, jazdę konną, kiedyś żeglowałem i jeździłem na nartach. Bardzo ważna jest dla mnie muzyka, szczególnie ta, uznawana dzisiaj za nieznośnie pompatyczną, spod znaku rocka progresywnego. Wychowałem się słuchając radia i dalej namiętnie słucham, przy czym jest to wyłącznie Program Trzeci PR. Nie mam telewizji, odciąłem się kilka lat temu. Przepadam za niezależnym kinem i Festiwalem Filmowym Sundance.
Simon Sinek jest autorem tezy „start with why”, w myśl której należy mieć swój nadrzędny cel będący naszym życiowym kompasem. Jakie jest Twoje życiowe DLACZEGO?
P.T. Zdaje się, że mam jakiś defekt, który nieustannie popycha do kwestionowania status quo, podważania istniejącego stanu rzeczy. To rodzaj niezgody, wyniesiony zapewne z PRL, na wszelkie absurdy, niedorzeczności, utrudnienia. Na powszechny w instytucjach publicznych „niedasizm” połączony z groteskową dworskością relacji.
Moje „dlaczego”, to rodzaj naiwnego „a dlaczego nie”– prościej, łatwiej, lepiej, mądrzej, etc. napędzany republikańskim podejściem do wspólnoty, instytucji.
Temat turkusowych organizacji stał się obecnie bardzo popularny. Jak myślisz, dlaczego?
P.T. Dostrzegam w zalewie turkusowości z jednej strony trochę bezrefleksyjnego stadnego trendu, powierzchownego podążania za modą, może nawet elementy cynicznego PR, z drugiej zaś autentyczną potrzebę zmiany dusznego, toksycznego klimatu pracy i życia w duchu „można inaczej” wyartykułowanego przez prof. Andrzeja Bliklego wiele lat temu.
To, co uderzające i budujące jednocześnie, to zainteresowanie organizacjami turkusowymi i budowaniem na wartościach, artykułowanym przez młodych i bardzo młodych ludzi (tu mały wtręt: młodzi ludzie dla mnie to wszyscy młodsi ode mnie, a bardzo młodzi to 20+).
Jaka jest Twoja definicja turkusu?
P.T. Bliskie jest mi podejście prof. Bliklego oparte na przekonaniu, że po pierwsze „dobra praca=lekka praca (praca z sensem, służąca wyższemu, nie hedonistycznemu celowi, oparta na wartościach) i po drugie dobre życie=dobra praca=sukces. O tym, czym jest dobre życie interesująco i przekonująco pisze, i mówi Andrzej Jeznach.
Dla mnie turkus nie jest ideologią, nie podchodzę do niego na klęczkach i z nabożną czcią. To raczej wskazówka, idea, kompas na długą drogę.
Tutaj mała uwaga. Przeszkadza mi w turkusie pewnego rodzaju nowomowa, oparta na wyobrażeniu jednowymiarowej rzeczywistości. Nie pamiętam, kto zwrócił uwagę na perspektywę opisu Laloux, ale dotknął, moim zdaniem, niezwykle istotnej rzeczy. Mianowicie perspektywa Laloux to perspektywa sytego społeczeństwa. Perspektywa zasobnych mieszkańców dużych miast. Wrócę jeszcze do tej myśli.
Stoisz na czele spółki komunalnej z branży wodno-kanalizacyjnej. To dosyć egzotyczne połączenie z turkusem. Jak zatem zaczęła się ta turkusowa transformacja?
P.T. Rzeczywiście, idee turkusu i sfera komunalna a szerzej sfera publiczna, instytucjonalna to egzotyczne połączenie. Egzotyka jest duża nie tylko z powodu samej natury sfery publicznej, skostnienia, inercji, zachowawczości, ale także z tego powodu, że nie potrafimy (nie chcemy?) tego zmienić i budować sprawnie działających instytucji.
Cała rozmowa z Piotrem Trojanowskim dostępna na blogu dwanasciepytan.pl
Komentarze