Partner serwisu
21 września 2016

Walka ze złą sławą. Rozmowa z Piotrem Kopkiem, prezesem zarządu ZWiK "WOD-KAN" w Bełchatowie

Kategoria: Wywiady

Co wówczas zrobiliście?
Minęło już prawie półtora roku od momentu największego „kryzysu odorowego” w Bełchatowie. Przez ten okres wprowadziliśmy pewne zmiany technologiczne, techniczne, które pozwoliły nam zminimalizować poziom uciążliwości. Czujecie państwo nieprzyjemny zapach?

Nie.
No właśnie. Mamy natomiast świadomość, że nie rozwiązaliśmy jeszcze problemu u źródła. To dopiero przed nami.

Jak zamierzacie sobie z nim poradzić?
Wykorzystując sprawdzone w Polsce rozwiązania chcemy zbudować zamknięte komory fermentacyjne, w miejsce przestarzałych dwóch basenów fermentacyjnych, każdy o pojemności 5 tys. m3, z których tylko jeden wyposażony jest w mieszadła.

Wspomniał pan, że suszarnia nie rozwiązała waszego problemu, a wręcz przeciwnie…
Bełchatów z powodu problemów z suszeniem osadów zyskał sławę – niestety niezbyt dobrą – w całej branży wod-kan...

W momencie oddawania była to największa słoneczna suszarnia osadów w Polsce. Zdecydowana większość obiektów w Europie, wybudowanych w oparciu o zastosowaną tu technologię, zresztą jedyną w kraju, jest wyposażona w system dezodoryzacji powietrza, którego tu brakuje.

Wiele suszarni słonecznych napotyka w Polsce na opór społeczeństwa.
Na to, czy „słoneczna” śmierdzi, czy nie, składa się kilka elementów. Natomiast jeżeli cały proces technologiczny jest dobrze przeprowadzony: od ścieków surowych, do gospodarki osadowej, gdy przy fermentacji wykorzystywane są zamknięte komory, to suszarnie słoneczne absolutnie się bronią. Ale nie w Bełchatowie, gdzie problemy się nałożyły: mamy przestarzały proces fermentacji, poziom odwodnienia osadu jest niski, brak układu do dezodoryzacji powietrza, który w zastosowanej u nas technologii powinien być standardem… Postawiona u nas suszarnia to rozwiązanie hybrydowe, wyposażone w podgrzewaną posadzkę, wykorzystywaną w okresie: jesień – wczesna wiosna. Powoduje to ogromne koszty eksploatacyjne, gdyż tona odparowania wody z osadu jest o wiele, wiele, wiele wyższa niż w innych suszarniach słonecznych w Polsce.

Nasza suszarnia słoneczna ponadto musi być eksploatowana przez cały rok – również jako jedyna lub jedna z nielicznych w kraju. Bez względu więc na temperaturę powietrza, warunki atmosferyczne, poziom nasłonecznienia, w każdym cyklu przez 24 godziny na dobę jest dostarczana nowa masa mokrego osadu do wysuszenia. Niestety, nasze umowy z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej narzucają określone standardy pracy, m.in. wymóg całorocznej pracy suszarni.

W stosunku do innych suszarni w Polsce nie ma takich wymagań?
Inne obiekty, które zostały wybudowane nakładami własnymi spółek, gminy czy przy wsparciu wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska mają wymogi nie tak rygorystyczne, jak my. Dziś je spełniamy, lecz znacznym kosztem.

Problem osadów można rozwiązać współpracując m.in. z cementowniami czy elektrociepłowniami. Obok was stoi największa elektrownia w Polsce. Współpracujecie w kwestii spalania osadów?
Były takie plany, niestety nic z nich nie wyszło. Surowiec, który jest pochodną suszenia osadów i miał być wykorzystywany do procesu współspalania, spełniał kryteria jakościowe, natomiast inne uwarunkowania środowiskowe sprawiły, że projekt ten nie został zrealizowany i „trafił na półkę”. Liczyliśmy też, że nasze osady mogą posłużyć do rekultywacji terenu pogórniczego. Te plany także nie zostały wdrożone.

Osady więc, zgodnie z umową z NFOŚiGW, przekazujemy do zagospodarowania na odzysk energii, na paliwa alternatywne do podmiotów, które posiadają koncesję na tego typu działalność. Za to jednak musimy niestety zapłacić.

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ